Stanisław Zając
Metropolita Dionizy - pytania do biografii
Metropolita Dionizy Waledyński zdjęcie z 1927 - 28 (wg:Episkop Aleksy, Posieščenije Jego Błażenstvom Błażennniejšim Mitropolitom Dionisijem Sviatych Pravoslavnych Vostčnych
Cerkviej.) Varšava 1928
Poznając kolejne karty z dziejów Otwocka, które nie zostały w pełni udokumentowane, można zetknąć się z zaskakującymi wydarzeniami i niezwykłymi postaciami. Nie zawsze wywierały one widoczny wpływ na życie miasta, często znane były w szerszej skali; jednak współtworzyły koloryt Otwocka, a niekiedy podkreślały jego szczególność. Do tych niezwykłych i znaczących mieszkańców naszego miasta należał Dionizy Waledyński. Jego biografia uwikłana została w najistotniejsze wydarzenia pierwszej połowy XX stulecia. Zakres uwikłań do dziś wywołuje liczne pytania.
Z Kazania do Warszawy
Dokument z 1937 r. znajdujący się w otwockim Archiwum (Akta miasta Otwocka syg. 725, k. 31, 33) podaje: ...na terenie Otwocka mieszka przy ul. Reymonta 60 od dn. 2.12.1929 ks. Metropolita Dyonizy Waledyński... obecnie jest głową Kościoła Prawosławnego w Polsce (czasowo w Warszawie, Zygmuntowska 13)...ur. 4.05 w Murowie (Rosja), syn Mikołaja i Elżbiety, narodowość rosyjska, przynależność państwowa – polska, dowód osobisty wydany przez Starostwo Krzemienieckie...
Informacje te dotyczyły postaci, której biografia związana była z wieloma miejscami i funkcjami. Dionizy Waledyński wyświęcony został na kapłana w roku 1899 w Kazaniu. Tutaj też ukończył Akademię Duchowną. Następnie był seminaryjnym wykładowcą w Symferopolu (na Krymie). Wkrótce jednak (od 1902 r.) wysłany został do Chełma Lubelskiego, gdzie pełnił funkcję inspektora, a później rektora miejscowego seminarium. Należy pamiętać, że Chełmszczyzna na początku XX w. była dla Polaków rejonem szczególnym. Tu najbardziej nasilone zostały zabiegi rusyfikacyjne, połączone z popieraniem prawosławia .W 1912 r. utworzono odrębną gubernię chełmską, którą podporządkowano administracji ...kijowskiej. Jednak w tym czasie Dionizy Waledyński przebywał już w Rzymie. Pełnił funkcję kapelana przy ambasadzie rosyjskiej we Włoszech (w jego biografii porzekadło o Krymie i Rzymie nabrało poważnego urzeczywistnienia).
Po powrocie z „Wiecznego Miasta” wyświęcony został na biskupa (w Ławrze Poczajewskiej koło Krzemieńca). Następnie jako biskup warszawski miał kierować działalnością Cerkwi na ziemiach polskich. Niewątpliwie musiał się cieszyć zaufaniem rosyjskich władz - zarówno kościelnych, jak i państwowych. Wybuch pierwszej wojny światowej utrudnił prowadzenie ważnej misji. Czy jednak ją przerwał?
Autokefalia
Jednym z ważnych, a mało znanych problemów, które należało rozwiązać w niepodległej Polsce był stosunek do Cerkwi. Jej wyznawcy stanowili ponad 10% ogółu ludności Drugiej Rzeczypospolitej. Początkowo polski Kościół Prawosławny pod względem administracyjnym stanowił część składową rosyjskiej Cerkwi. Patriarcha moskiewski (Tichon) chciał istniejący stan utrzymać. Natomiast władze polskie pragnęły, aby Kościół Prawosławny w kraju uzyskał autokefalię, czyli niezależność od czynników zewnętrznych. Dla swoich starań pozyskały część hierarchii, zwłaszcza Dionizego, który w 1922 r. został arcybiskupem wołyńskim i krzemienieckim, a wkrótce arcybiskupem warszawskim oraz metropolitą całej Polski. W delikatnej sferze powiązań religijnych zerwanie zależności z rosyjską Cerkwią nie mogło być jednak ani decyzją władz państwowych, ani nawet inicjatywą krajowego episkopatu prawosławnego. Jak pominąć patriarchę moskiewskiego, który oczywiście nie zamierzał rezygnować ze stanu posiadania? Była tylko jedna nadzieja. Konstantynopol – kolebka wschodniego chrześcijaństwa. Tamtejszy patriarcha sprawował honorowy patronat wśród autokefalicznych Kościołów Prawosławnych. Władze polskie zyskały jego poparcie. W listopadzie 1924 r. patriarcha Grzegorz podpisał stosowny „thomos” (czyli uroczyste orędzie). We wrześniu 1925 r. „thomos” został ogłoszony w warszawskiej katedrze, co potwierdzało, iż autonomiczny Kościół Prawosławny w Polsce uznaje patronat patriarchy Konstantynopola. Jak pisze historyk, Kazimierz Urban: w ten sposób znów dał znać o sobie tradycyjny spór między „Trzecim” a „Drugim” Rzymem o odpowiedzialność za prawosławie w skali powszechnej.
Patriarchat moskiewski nie zaakceptował dokonanej zmiany. Nie chciał nawet uznać, że Polska jest niepodległym państwem. Metropolita Dionizy – kierowany chyba nie tylko kurtuazją i sentymentem (był przecież Rosjaninem!) - usiłował przekonać metropolitę moskiewskiego, Sergiusza do nowych realiów. Bezskutecznie. Kontakty między prawosławiem w Polsce i w Rosji zostały zerwane. Autokefalia została różnie przyjęta przez środowiska ukraińskie i białoruskie w Rzeczypospolitej. Metropolita zachowywał lojalność dla władz państwowych, chociaż ich polityka wobec prawosławia nie była konsekwentna.
Nic dziwnego, że narażał się współwyznawcom.
Spacery po sosnowych lasach
Dlaczego zdecydował się zamieszkać w Otwocku? Bliskość do stolicy jest oczywista; poza pełnieniem godności metropolity Dionizy Waledyński był profesorem Uniwersytetu Warszawskiego. Czy istotniejsze znaczenie miał uzdrowiskowy charakter miasta? Czy liczyły się też inne względy? Od początku istnienia Willi Otwockich obecność Rosjan – również osób z wpływowych sfer - była zauważalna; dość przypomnieć postać gen. Margrafskiego. Pierwsza wojna światowa wywołała wielkie przemieszczenia ludności . W Otwocku w r. 1919 utworzone zostało schronisko dla dzieci – sierot rosyjskich. Placówka, którą kierował Międzynarodowy Czerwony Krzyż, dawała opiekę prawie stu wychowankom.
Posiadłość metropolity znajdowała się na obrzeżach Otwocka. Przylegała do ul. Krasińskiego stanowiącej już granicę Śródborowa. Lokalizacja miała swoje niewątpliwe walory, ale też niedogodności (długie odcinki piaszczystych ulic) podczas dojazdu do Warszawy. Posiadłość otwocka stanowiła więc raczej podmiejską, często odwiedzaną rezydencję, jednak nie miejsce stałego zamieszkania. Obecność metropolity w Otwocku udokumentował w swoim reportażu „Nalewki i Jateczna” Samuel Lejb Schneiderman. Ten znany żydowski publicysta pisał o cadyku kozienickim, który przebywa w Warszawie, ale na soboty i niedziele przyjeżdża do Otwocka. Mieszka wtedy w domku przylegającym do willi prawosławnego metropolity. Relacja Schneidermana ukazuje zapomniane rysy krajobrazu kulturowego miasta-uzdrowiska. Czytamy bowiem: Obaj pomazańcy boży często spotykają się w czasie spacerów po sosnowych lasach Otwocka. Czy rozmawiali wtedy ze sobą? Chyba tylko zdawkowo , bowiem cadyk jechał starą, odrapaną dorożką, zaprzężoną w klacz biednego woźnicy, natomiast metropolita wyjeżdżał własną lśniącą limuzyną, zaprzężoną w siłę dwudziestu koni. Również w kontrastowych warunkach mieszkali obaj „pomazańcy”. Willa metropolity tonęła w kwiatach i w ciszy, zaś z pochyłego domu cadyka rozlegały się wrzaski i śpiewy... Rezydencja Dionizego niewątpliwie była zadbana, czy jednak zawsze tonęła w ciszy? Można mieć wątpliwości. W Otwocku mieszkała grupka osób prawosławnych. Wiadomo było, iż chętnie spotykali się w domu metropolity, raczej w celach towarzyskich niż religijnych.
Wybuch drugiej wojny światowej przerwał to niezwykłe sąsiedztwo obu „pomazańców”.
Ryzykowne związki
Niemieccy okupanci zdecydowali, aby zwierzchnictwo nad prawosławnymi w zajętej części Polski (jak wiemy, do linii: San-Bug-Narew) objął arcybiskup berliński, Serafin. Ten natomiast hierarchicznie podlegał Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej za Granicą. W listopadzie 1939 r. pod presją Gestapo metropolita Dionizy przekazał swoje uprawnienia Serafinowi, sam zaś został osadzony w areszcie domowym, w Otwocku. Istniejący stan zawieszenia pragnęli wykorzystać ukraińscy działacze, aby przejąć polską autokefalię i utworzyć swój odrębny Kościół Prawosławny. We wrześniu 1940 r. metropolita został przyjęty na Wawelu przez gubernatora Franka. Złożył deklarację lojalności oraz uznał język ukraiński za oficjalny w „Autokefalicznym Kościele Prawosławnym w Generalnym Gubernatorstwie”. Nie miał jednak decydującego wpływu podczas obrad Soboru Biskupów, w którym dominowali hierarchowie o nastawieniu nacjonalistyczno-ukraińskim i prohitlerowskim. Czy z własnej woli w 1943 r. wygłosił przez radio gloryfikację armii niemieckiej, uznając że wstrzymuje ona bezbożną bolszewicką nawałę, przez co została uratowana (...) kultura europejska i jej zdobycze ? Było to już po Stalingradzie. Podobną deklarację powtórzył rok później, podczas kolejnej wizyty na Wawelu. Bronił Kościoła Prawosławnego (w GG) przed powtarzanymi próbami jego całkowitej ukrainizacji. Czy uwierzył w szczerość intencji (ewakuowanych do Warszawy) biskupów ukraińskich, kiedy obdarzony przez nich został godnością „honorowego patriarchy”? Nie zachowały się żadne dokumenty, w których używałby tej tytulatury. Czasy zresztą nie sprzyjały celebrowaniu honorów. Był kwiecień 1944 r. Armia Czerwona wkrótce przekroczyła Bug. Dostojnicy prawosławni zostali ewakuowani przez Niemców- najpierw na Słowację, później do Austrii. Po zajęciu Wiednia przez Armię Czerwoną metropolita zdecydował się wrócić do kraju. Kolejny, wyrazisty rys w niezwykłej biografii. Inni ewakuowani hierarchowie (dwaj arcybiskupi) wyjechali pospiesznie do Szwajcarii.
Cofnięcie uznania
W czerwcu 1945 r. metropolita skierował memoriał do Bieruta („prezydenta KRN”). Prosił, aby nowe władze nie przeszkadzały w zarządzaniu diecezją warszawską i kierowaniu całym Kościołem Prawosławnym. Wyjaśniał motywy swoich działań w czasie wojny. Podkreślił, że nieuniknioną lojalność wobec okupantów niemieckich starał się ograniczać. Jednocześnie starał się nawiązać kontakt z moskiewskim patriarchą, Aleksym. Podobnie jak przed dwudziestu laty nie uzyskał zrozumienia. Z Moskwy nadeszła rygorystyczna odpowiedź, która kwestionowała podstawy autokefalii Kościoła Prawosławnego z 1924 r.
Dla nowych władz w Polsce osoba metropolity była jednak nie do zaakceptowania. Powracała sprawa jego postawy w czasie okupacji. Wielokrotnie sugerowano metropolicie, aby dobrowolnie ustąpił z godności (jako stosowny pretekst podając zły stan zdrowia i podeszły wiek). Dionizy nie czuł się winny. Wysyłał liczne pisma dotyczące bieżących potrzeb Kościoła; żądał, aby resort bezpieczeństwa zwrócił budynki przy ul. Cyryla i Metodego; podjął próbę uruchomienia studium teologii prawosławnej. Dlaczego w tym czasie rozstał się z Otwockiem? Czy podstołeczna rezydencja była mu niepotrzebna? Czy zdecydowały inne czynniki? Posiadłość przy ul. Reymonta (łącznie z domem nazwanym „Villa alba”) nabyły Siostry Benedyktynki, które „wiatr historii” rzucił z prawosławnych kresów Wołynia...
W lutym 1948 r. Dionizy został osadzony w areszcie domowym. Uwięziono również kilku współpracowników metropolity. W kwietniu opublikowano „Zarządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej”. Jego treść była lakoniczna: Na podstawie art. 19. dekretu (...) cofam uznanie udzielone Dionizemu Waledyńskiemu jako metropolicie Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Z decyzją tą nie zgodził się patriarcha Konstantynopola. Za metropolitą ujął się Rząd Rzeczypospolitej w Londynie. Na protesty nie zważano. Przez trzy lata trwały „konsultacje”, kto będzie nowym metropolitą. Dionizy Waledyński – już jako „osoba prywatna”- zmuszony został do zamieszkania w odległym Sosnowcu. Z tego wygnania powrócił dopiero w 1958 r. Zmarł w Warszawie, w marcu 1960 r. Pochowany został na cmentarzu wolskim. Przeżył 84 lata. Przez ćwierć wieku kierował Kościołem Prawosławnym, w czasach szczególnie dla niego trudnych. Przez kilkanaście lat mieszkał w Otwocku. Kiedy był tu ostatni raz?
Serdecznie dziękuję panu Maciejowi Świerczyńskiemu za udzielone informacje.
Wykorzystane publikacje: Prawosławie w Polsce (red. A. Radziukiewicz), Białystok 2000; S. L. Schneiderman, Nalewki i Jateczna, „Midrasz” 7-8 (27-28); K. Urban, Kościół Prawosławny w Polsce 1945-1970,Kraków 1996.