Anna Dąbkowska


Społeczeństwo Otwocka się starzeje. Trend ten istnieje w mieście od kilku lat.

Mądrzejsze, bogatsze i .... starsze

Od roku 1993 liczba urodzeń systematycznie maleje i stale jest przewyższana przez liczbę zgonów. W ostatnim dziesięcioleciu XX wieku liczba mieszkańców Otwocka zmniejszyła się o 2270 osób, tj. o 5,1 %. W roku 2000 urodziło się 426 dzieci (486 osób zmarło). 

Wiadomo, że drogę prowadzącą do narodzin dziecka muszą zainicjować przedstawiciele obojga płci. Jednak coraz częściej argumenty kobiet odwlekające w czasie decyzję o posiadaniu potomstwa skutecznie hamują naciski płci brzydszej w tej kwestii. Co więc powoduje, że coraz mniejsza liczba kobiet decyduje się na powiększenie swych rodzin chociaż o jedno dziecko?

Od początku lat dziewięćdziesiątych liczba bezrobotnych kobiet w Otwocku znacznie przewyższa liczbę bezrobotnych mężczyzn (w 2000 roku 1116 kobiet, zaś mężczyzn 1069), a świeżo upieczonym mamom trudniej znaleźć pracę. Strach przed utratą pracy spowodowaną macierzyństwem jest potęgowany historiami opowiadanymi na oddziałach położniczych lub podczas spacerów z wózeczkiem. Młode mamy mają często do czynienia z lekceważącymi przepisy pracodawcami, którzy wbrew postanowieniom kodeksu pracy wywierają naciski na skrócenie urlopu macierzyńskiego lub uciekają się do szantażu w przypadku chęci skorzystania z urlopu wychowawczego (jak urlop, to powrót już nie na to samo stanowisko). Nawet te kobiety, które posiadają dłuższy staż pracy i dobrą w niej opinię obawiają się macierzyństwa. No bo, czy po sześciu miesiącach nadal będzie kierownikiem lub szefem wydziału? I w tym miejscu pojawia się kolejny argument.

Coraz mniej kobiet jest zwolenniczkami przekazywanej od pokoleń tezy o jedynej słusznej drodze niewieściego życia: wyjść szybko za mąż, rodzić dzieci i opiekować się domem. Obecne, większe niż kiedyś, możliwości kariery, zarobienia pieniędzy czy też realizacji marzeń związanych z pracą skutecznie uodparniają młode kobiety na naciski babć i cioć, starających się przekonać, że do trzydziestki to rodzina powinna być już w komplecie – przynajmniej 2+2. Tymczasem, im mniej satysfakcjonująca (czy to finansowo, czy też pod względem samorealizacji) jest praca, tym łatwiej podjąć decyzję o dziecku. Stanowisko, dzięki któremu kobieta czuje się niezależna finansowo, bezpieczna i spełniona jest wystarczającym powodem do tego, aby o macierzyństwie zacząć myśleć w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Rzeczywiście, posiadanie dzieci to duże ograniczenie. Dla wielu tydzień podzielony na „odbite przez kalkę” dni, te z kolei przewidują tylko dwa rodzaje zajęć: pracę i dom. Młode mamy nie doceniają całego bogactwa emocji i wydarzeń związanych z obecnością w domu małego człowieczka i tego jak wspaniale dziecko potrafi wynagrodzić mamie to, że je urodziła. Zagłuszają więc w sobie tęsknoty za beztroską lat minionych: dyskotekami, pubami czy plotkowaniem w gronie bliskich koleżanek. Zagłuszają poczuciem winy („chyba jestem niedobrą matką, bo nie dziecko jest dla mnie największą atrakcją”) lub zwykłym brakiem możliwości (wystarczy mało pomocny partner, nietolerancyjne babcie, zbyt droga niania itp). Być może obecnie kobiety, tak jak kiedyś i teraz mężczyźni, potrzebują przed podjęciem najważniejszej decyzji „wyszaleć się”, nacieszyć wolnością ze wszystkimi jej atrybutami, zdążyć poukładać swoje sprawy. Bo przecież bez świadomości, że macierzyństwo wcale nie musi być rezygnacją z siebie nie sposób być zadowoloną mamą. Mamą świadomą tego co może dziecku dać i co ono może wnieść w jej życie.