Spotkanie w Tatrach
Uczniowie Gimnazjum Nr 3 i grupa niemieckiej młodzieży w wieku 14-17 lat spotkała się na Głodówce. Spędzili tam razem 10 dni, podczas których chodzili po górach, zwiedzali okolice i poznawali Tatry. Był to ciąg dalszy wymiany partnerskich miast bliźniaczych (Otwock i Lennestadt), która rozpoczęła się w Niemczech. Ten program miał na celu integracje tych dwóch grup.
Właśnie dostałam list z Niemiec. To od Niny! Pisze, że będzie tęsknić za Polską i chciałaby wraz z przyjaciółmi jeszcze tu wrócić, bo to był dla nich wspaniale spędzony czas. A przecież przed wyjazdem do Polski wcale im się tu nie spieszyło. Za to wyjeżdżając obie grupy prócz walizek pełnych pamiątek zabrały miłe wspomnienia i satysfakcje z udanego spotkania. Wspólnie spędzony czas pozwolił nam przełamać nieprzyjemne stereotypy dotyczące naszego kraju. Osiągnęliśmy więc jeden z celów integracji. Dalej pisze, że bardzo chętnie pochodziłaby jeszcze po górach. Dla Niny i jej rówieśników nie było to tak zwyczajne jak dla nas i choć sprawiało im to dużo trudności przynosiło za razem satysfakcję.
W kolejnej części listu opowiada, że jej koledzy, którzy kupili sobie wełniane czapki na Krupówkach teraz chwalą się nimi. Nosili je przez całą wycieczkę, bez względu na pogodę. Nie przeszkadzały im w tym tysiące spojrzeń innych turystów. Zresztą oni ciągle ze wszystkiego się śmiali. To chyba efekt wychowania bezstresowego, bardzo zresztą popularnego w Niemczech. Właściwie tylko raz widziałam tą grupę naprawdę poważną - wtedy, gdy na ich prośbę pojechaliśmy do Oświęcimia. Każdy z nas pogrążony był we własnych myślach, gdyż miejsce to uświadamia jak tragiczna i nieodwracalna jest wspólna historia naszych krajów.
Następnego dnia pojechaliśmy zwiedzić Wieliczkę. Niemcy bardzo uważnie przyglądali się kolejnym komnatom tej wyjątkowej kopalni. Za to słowa przewodnika wpadały im do jednego ucha, a wypadały drugim. Nina powiedziała mi, że ona i reszta grupy bardziej wolą patrzeć niż słuchać.
Dalej pisze, że przyłapuje się na bezwiednym nuceniu piosenki „My Cyganie”. Bardzo się cieszę, że nie zapomniała. Nauczyliśmy ich śpiewać refrenu podczas wspólnych wieczorów spędzonych na zabawie i śpiewie. Zawsze towarzyszyło temu mnóstwo śmiechu oraz radości. Wtedy nawet bariery językowe nie stanowiły przeszkody. Wolny czas poświęciliśmy również grze w siatkówkę i piłkę nożną. Nie chcieliśmy ze sobą rywalizować, więc w ramach integracji składy były mieszane.
Nadszedł w końcu przykry dzień - dzień wyjazdu. Ktoś popłakał się, ktoś w ostatniej chwili wymieniał adresy, ktoś śpiewał na pożegnanie „My Cyganie”, ktoś rysował palcem w powietrzu serca, a jeszcze inny ktoś machał białą chusteczką. I odjechali. Ale to nie jest koniec. To początek przyjaźni. Dzięki takim wymianom między Otwockiem i Lennestadt powstały już dwa małżeństwa.
W imieniu wszystkich uczestników wymiany składam podziękowania Radzie Miasta za sfinansowanie tego wspaniałego wyjazdu. Gdyby nie ta pomoc nie udałoby się nam poznać tylu nowych ludzi, przełamać przykrych stereotypów i zawrzeć nowych przyjaźni. Jeszcze raz bardzo dziękuję -
Ala Hussein