Rozmowa z Shihanem Tomaszem Piotrkowiczem - 6 dan, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Karate i szefem Warszawskiego Centrum Karate.

Uczniowie mistrza Takayuki Kubota w Otwocku


W klubie mistrza Kuboty po treningu. Po obu stronach mistrza stoją Tomek i Michał Malesa z Otwocka. Drugi z lewej Tomasz Piotrowicz 6 dan. Oprócz jego synów, pozostali dorośli mają 6 dany i pochodzą z różnych krajów.

 Redakcja: Panie Prezesie, jak słyszymy, w Warszawskim Centrum Karate - największym klubie japońskich sztuk walki w Stolicy ćwiczy dwóch młodych mieszkańców Otwocka?

Shihan Piotrkowicz: I to w grupie zaawansowanej. Bracia Tomasz i Michał Malesa, mimo że mają 10 i 11 lat są już dość zaawansowani w japońskiej sztuce samoobrony, zwanej karate. Obaj mają brązowe pasy, wyższe stopnie uczniowskie i w przyszłości pretendować będą do pasów mistrzowskich, czyli czarnych. Mają też na swoim koncie tytuły mistrzów Polski karate Gosoku-ryu. Oczywiście w odpowiednich kategoriach wiekowych. 

red.: Użył Pan nazwy Gosoku-ryu. Czy jest to nazwa stylu karate? Co oznacza i czy dużo jest stylów uprawianych w Polsce i na świecie?

Shihan Piotrkowicz: Renomowanych stylów japońskiego karate jest nie tak dużo - można je policzyć na palcach obu rąk. W Polsce to: Shotokan, Kyokushinkai, Goju-ryu, Oyama Karate, Gosoku-ryu. Nieco większa ilość praktykowana jest na Okinawie, ale mają one często zasięg lokalny (w Polsce uprawiane jest okinawańskie Shorin-ryu i Goju-ryu). Inna sprawa to „style” wymyślone w naszym kraju, będące mieszanką japońskich sztuk walki, boksu i zapasów. Pomimo japońskich najczęściej nazw, nie mają one żadnego odnośnika japońskiego czy światowego. To takie „uniwersytety jagiellońskie” założone w piwnicy. Cóż, mamy wolny rynek i przy odpowiedniej reklamie ludzie (niezorientowani) kupią wszystko.


„Prawa ręka” mistrza Kuboty Takemasa Okuyama 8 dan żartuje z braćmi Malesa.

Założycielem stylu Gosoku-ryu jest 66-letni mistrz Takayuki Kubota, posiadający najwyższy w sztukach walki stopień - 10 dan. To jeden z ostatnich wielkich reformatorów sztuk walki. Nazwa jego stylu oddaje w pełni dynamikę i skuteczność tej szkoły samoobrony - „go” czyli twardość, siła, „soku” - szybkość oraz „ryu” oznaczające kierunek, ale i miękkość.

red.: I bracia Malesowie uprawiają właśnie ten styl. Czy zetknęli się oni już bezpośrednio z twórcą tego stylu, mistrzem Kubotą?

Shihan Piotrkowicz: Oczywiście. Mistrz Kubota kilkakrotnie był gościem Warszawskiego Centrum Karate i prowadził cykl treningów ze swoimi asystentami. Tomek i Michał startowali w Mistrzostwach Polski Karate Gosoku-ryu, reprezentowali też Polskie Stowarzyszenie Karate w X Milenijnym Pucharze Świata w Karate im. mistrza Kuboty, rozegranym w lipcu tego roku w Los Angeles, gdzie mieszka Takayuki Kubota.

red.: Jak wypadli młodzi mieszkańcy naszego miasta na tych turniejach?


Tomek w czasie walki z Japończykiem. Wygrana Tomka 3:0

Shihan Piotrkowicz: W ostatnich Mistrzostwach Polski w grudniu 1999 r. w Piasecznie Tomek wywalczył w kumite złoty medal i srebrny w kata (formach) dzieci poniżej 10 lat, a jego brat Michał w konkurencji chłopców zdobył dwa srebrne medale, ustępując tylko swemu koledze klubowemu, byłemu mistrzowi świata - Maćkowi Wrońskiemu z Warszawy. W Los Angeles, imprezie z udziałem setek dzieci z 30 krajów, żaden młodociany reprezentant Polski nie zdobył medalu, ale bracia Malesowie wypadli bardzo dobrze. Tomek wygrał pewnie walkę z Japończykiem z czarnym pasem i uległ w drugiej finaliście swojej konkurencji klasyfikując się na IV-VII miejscu. Michał Malesa przegrał walkę ze złotą medalistką swojej konkurencji, wyraźnie nie umiał walczyć z dziewczyną. Tego w Polsce nie praktykujemy na zawodach. Zresztą ta dziewczyna była o rok starsza, miała czarny pas i górowała umiejętnościami. W kata z bronią trafił do mocniejszej grupy (nie wiedzieć czemu, podzielono ich na dwie grupy sędziowane przez różnych sędziów), w której byli wszyscy medaliści tej konkurencji. Zabrakło trochę szczęścia i... Maćka Wrońskiego, który nie pojechał do Stanów z przyczyn finansowych. 

red.: Czy w Los Angeles ćwiczyliście pod okiem mistrza Kuboty, czy były to tylko zawody, a potem zwiedzanie słonecznej Kalifornii? 

Shihan Piotrkowicz: Głównym celem wyjazdu karateków Gosoku-ryu były treningi pod okiem mistrza i celebrowanie jego jubileuszu - 60 lat uprawiania karate. Dopiero później walka o sukcesy sportowe, które są zawsze wypadkową szczęścia i umiejętności. Był też czas na obejrzenie Beverly Hills, Hollywood, najdroższej na świecie ulicy Rodeo Drive, San Diego, oceanarium czy lunaparków typu Dysneyland oraz Universal Studios. Na te wszystkie imprezy turystyczne zorganizowałem wycieczki autokarowe z polskim przewodnikiem. Osoby dołączone do ekipy Stowarzyszenia spoza stylu Gosoku-ryu (niewielka grupka) były zainteresowane tylko zawodami i turystyką. Wizyta w klubie mistrza Kuboty ciekawiła ich tylko pod kątem zrobienia zdjęć, które później posłużą do autoreklamy. Poza udziałem w seminariach karate w przeddzień Pucharu Świata (cykl trzech treningów z mistrzem Kubotą) ja przeznaczyłem cztery popołudnia na wizyty w klubie mistrza, a bracia Malesowie dwa. Bardzo ładnie ćwiczyli na tych treningach, doskonaląc techniki Gosoku-ryu pod okiem twórcy stylu i bezpośrednio od niego wysłuchując uwag. Teraz przebywamy na Letniej Akademii Karate - prestiżowym zgrupowaniu karateków i instruktorów Gosoku-ryu i przerabiamy dokładnie materiał szkoleniowy zademonstrowany przez mistrza w Los Angeles. Po miesiącach żmudnych treningów i wspaniałego wypoczynku wrócimy do domów, aby w ciągu roku szkolnego uprawiać systematycznie karate, jak my mówimy: „doskonalić się na drodze karate”. Cieszę się, że braci Malesów nie zabrakło i na tej imprezie, ponieważ wróżę im wiele sukcesów sportowych i nie tylko, pod warunkiem, że wytrwają w swoich wysiłkach. 


Tomasz i Michał Malesa ze swoimi starszymi kolegami z reprezentacji Polski

red.: Panie Prezesie, chcielibyśmy też spytać o pański tytuł w karate i stopnie kyu i dan? 

Shihan Piotrkowicz: Jest dziesięć stopni szkoleniowych kyu w karate i dziesięć mistrzowskich dan. Szkolenie liczy się od końca (najniższy - 10 kyu, najwyższy - 1 kyu), mistrzowskie normalnie (najniższy - 1 dan, najwyższy - 10 dan). Stopnie 10 dan prawie nie występują, np. w największym na świecie stylu Shotokan nikt z żyjących nie ma 10 dana w Kyokushinkai, Oyama Karate, Karate Tradycyjnym także. Soke Kubota ma właśnie 10 dan. Posiadacz czarnego pasa, jeśli naucza karate, nosi tytuł sensei (nauczyciel, mistrz). Ten, który uczy sensejów, ma swoją szkołę karate, która wnosi coś do światowego ruchu karate, to shihan (odpowiednik profesora w świecie nauki). Ja tytuł shihana otrzymałem od mistrza Kuboty w 1994 r. Mistrz Kubota ma tytuł soke - twórca, kreator stylu. Może być tylko jeden soke w całej historii stylu walki. 

red.: A jakie stopnie mają otwoccy bracia? Czy Pański 6 dan to wysoko w hierarchii karate?

Shihan Piotrkowicz: Michał Malesa ma 2 kyu, Tomek 3 kyu. Szósty dan jak na „niejapończyka” to bardzo wysoko. Nie myślałem, że uda mi się zdać egzamin na ten stopień przed soke Kubotą i międzynarodową radą shihanów. W Polsce znam tylko pięciu ludzi z tym stopniem we wszystkich sztukach walki (pomijam oczywiście samouków). Dość powiedzieć, że soke Kubota osobiście nadał w całym swoim życiu 12 szóstych danów.

red.: Ostatnie pytanie, czy bracia Malesowie to jedyni przedstawiciele stylu mistrza Kuboty w Otwocku, czy jest też jakiś klub w okolicy związany z Gosoku-ryu?

Shihan Piotrkowicz: Najbliżej jest wielosekcyjne Warszawskie Centrum Karate, a dokładniej sekcja z Saskiej Kępy. W Otwocku mieszka również od pewnego czasu znakomity instruktor Gosoku-ryu Mariusz Zieliński 3 dan, jeden z moich najstarszych uczniów i towarzyszy na drodze Gosoku-ryu. W pobliskim Karczewie mam za to kilkoro uczniów i uczennic, jak np. miłą Kasię Cichocką, na razie małą, ale utalentowaną dziewczynkę. Kończąc, dziękuję bardzo za rozmowę, po japońsku: „domo arigato”. 

red.: My również „domo arigato” shihan.