Feliks Maksajdowski
W Kronice Kręgu Stowarzyszenia Szarych Szeregów w Otwocku (którą prowadzę) jest wiele dokumentów archiwalnych o działalności harcerzy Szarych Szeregów z Otwocka, m.in. są drukowane artykuły w pismach, których redakcje znajdują się daleko od Otwocka.
W Lesznie (Wielkopolska), gdzie mieszka Feliks Maksajdowski zatrudniony jako lekarz dentysta, ukazała się jego publikacja w „Panoramie Leszczyńskiej” pt. „Byłem Zawiszakiem”, opisująca działalność młodego otwockiego harcerza.
Janusz Komorowski
Jak zostałem „Zawiszakiem”
W początkach września 1944 r. zmontowano grupę żołnierzy Armii Krajowej z obwodu „Obroża” Rejon „Fromczyn”. W ramach akcji „Burza” ruszyli oni na odsiecz powstańcom warszawskim. My, jeszcze jako szaroszeregowcy, nieśliśmy za nimi różne bagaże. Między Miedzeszynem i Międzylesiem, gdzie była linia frontu, dostaliśmy się pod silny ogień karabinów maszynowych i artylerii sowieckiej. Ze stratami musieliśmy się wycofać. Akcję powtórzono jeszcze raz, z takim samym rezultatem. Podobno ta akcja była uzgodniona z dowództwem sowieckim. Sowieci tłumaczyli się, że wzięli nas za maruderów niemieckich ze względu na noszone przez nas różne umundurowanie.
Po zajęciu Pragi przez wojska gen. Berlinga i sowietów, 15-16 września 1944 roku, w Otwocku 17 września 1944 r. odbyła się msza polowa, podczas której okazało się, że nasz katecheta ks. Jan Raczkowski, organizator ministrantów i Szarych Szeregów jest naszym i Armii Krajowej kapelanem. Potem odbyła się - przed władzami cywilnymi Otwocka oraz sowieckim komendantem miasta - defilada oddziałów AK, resztek 27 Dywizji Wołyńskiej, Piechoty AK, Szarych Szeregów. Sowieci traktowali to jako ujawnienie się organizacji politycznych, wojskowych i młodzieżowych z czasów okupacji hitlerowskiej. Tak jednak nie było, mimo że powstała władza prosowiecka.
Starsi koledzy i my (ponieważ trwało jeszcze Powstanie Warszawskie) pracowaliśmy w tajnej drukarni biuletynu informacyjnego (podawaliśmy informacje z Powstania i z nasłuchu londyńskiej rozgłośni radiowej), w drewnianym budynku przy ulicy Warszawskiej, vis á vis przejścia przez tory kolejowe. Obsługiwaliśmy powielacz na korbę albo gilotynę (śp. druh Gienio Baliński obciął sobie palec gilotyną) tworząc biuletyn, potem rozlepialiśmy go. Druh Janusz Matosek i Staszek Zajchowski zostali nakryci przez dwóch żołnierzy sowieckich, rzucili kubełek z klejem i uciekli, dlatego rodzina wywiozła ich na drugi dzień w okolice Białegostoku. Myśmy rozlepiali biuletyn do końca trwania Powstania.
W Otwocku powstaje gimnazjum i liceum ogólnokształcące, w drewnianym budynku koło mleczarni, prawie vis á vis szkoły podstawowej. Dyrektorem zostaje Tadeusz Parnowski, jego żona Helena Parnowska jest wychowawczynią naszej klasy - I a. Chodzą do niej harcerze: śp. Andrzej Barański i Konrad Russek (Kotek), Janusz Matosek, Andrzej Truskolawski, Tadek Radlicki, Jerzy Jagiełło, Adam Kulesza, Stefan Gronek, Jerzy Trojanek, Zbyszek Turek, Janusz Neuman, Stanisław Zajchowski (Kitajec), Maciej Szwedziński, późniejszy nasz drużynowy, Janusz Michałowski, Feliks Maksajdowski (Felon), Lala Sarnecka ( Ojer) .
Władza cywilna zaczyna się umacniać, jest UB, PPR. Sowieci po zdobyciu Pragi organizują w Otwocku sztaby wojskowe, budują schrony, ustawiają artylerię przeciwlotniczą, jest dużo żołnierzy, szpitale dla rannych żołnierzy, sowieckich, polskich, akowskich, oczywiście jest kontrwywiad i NKWD. Część ludności zostaje usunięta z domów, pozostawiając wszystkie meble, np. moja rodzina została usunięta z 4-pokojowego mieszkania, zostawiając meble, firanki, garnki. Dzięki dobroci państwa Barańskich mieszkaliśmy u nich w jednym pokoju. W naszym mieszkaniu przy ul. Reymonta nr 20 zamieszkali oficerowie sowieccy, wykopano jeden schron dla nich, a w ogrodzie stały okopane dwa działa. Chodziliśmy do gimnazjum i tam zorganizowaliśmy drużynę męską z trzema zastępami. Drużynowym jako najstarszy wiekiem zostaje Maciej Szwedziński, ja jego przybocznym, nie pamiętam nazwisk zastępowych. Powstaje też drużyna żeńska (gimnazjum i liceum jest koedukacyjne), którą organizuje prof. Parnowska - harcmistrz i żona profesora fizyki Rubczaka, również harcmistrz. Zza Wisły trwa codzienny ostrzał Otwocka przez dalekosiężne działa niemieckie. Nasza druhna Lala Sarnecka, gdy szła do szkoły, została ciężko ranna w nogę odłamkami szrapnela. Zdarzyło się to koło przejścia przez tory kolejowe, niedaleko kina.
My jako harcerze konserwujemy i zakopujemy broń poniemiecką, zbieramy plecaki, menażki, mapy – oprzyrządowanie wojskowe. Zbliżają się Zaduszki i Wszystkich Świętych. Razem z dziewczętami robimy wieńce, znicze, aby sprzedać w czasie świąt i zapalić znicze na samotnych grobach. Zarobione pieniądze będą przeznaczone na zakup mydła, papierosów, papieru listowego, żyletek, ołówków dla rannych polskich żołnierzy (akowców, z armii gen. Berlinga, powstańców warszawskich i innych). Takie podarunki zostają wręczone rannym żołnierzom przez harcerzy i harcerki jako prezenty gwiazdkowe podczas Świąt Bożego Narodzenia. Niemcy bardzo często w różnych porach dnia i nocy ostrzeliwują Otwock, Świder, Sopliców, Śródborów i zgromadzone przy szosie warszawskiej miejscowości.
Często mieliśmy przerywane lekcje i chowaliśmy się do okopów koło szkoły i mleczarni. W swojej naiwności żałowaliśmy, że nie było ostrzału niemieckiego podczas klasówek z polskiego czy matematyki. W czasie dużej przerwy chodziliśmy na polowe lotnisko (po przeciwnej stronie szkoły) sowieckich kukuruźników. Były to dwupłatowe samoloty z silnikiem w układzie gwiazdy, kryte dyktą lub brezentem. Latały nimi sowieckie pilotki. Wyłączały silnik przed okopem niemieckim i zrzucały bomby rękami albo strzelały z karabinu. Naloty te odbywały się nocą. Niemieccy żołnierze nazywali je cichą latającą śmiercią, ponieważ silnik był wyłączony. W ciągu dnia na dolny płat samolotu, po lewej i prawej stronie, montowano skrzynie, które mieściły 2 sztuki noszy, na których przewożono rannych żołnierzy.
c.d.n.