Ewa Banaszkiewicz


Stacja Ruina - Otwock?


Ładny tylko na pocztówce?


Wandale zmogli metal


Wejście od centrum miasta

Otwocki dworzec popada w ruinę. Odpadają okładzinowe płyty z murków między zejściami z peronów. Powyginane metalowe ławki nie zachęcają do spoczynku, a nieczynne od dawna toalety przyczyniają się do coraz większej dewastacji okolicznych terenów. Piękna palma, która była chlubą ofiarodawcy - Zakładu Zieleni Miejskiej i opiekujących się nią kasjerek, być może na skutek tegorocznych mrozów – zmarniała. Czytelnicy dzwonią z pytaniami, dlaczego nikt nie reaguje na postępujący proces dewastacji dworca. Oburzają się, że obiekt uważany za jeden z najładniejszych dworców w Polsce, prawdziwa wizytówka Otwocka, idzie w ślady pobliskiej willi „Julia”. 

Starszy kasjer Mirosława Koźlińska, pełniąca funkcję szefa dworca, mówi, że odkleiło się już sporo płyt. Wraz z koleżankami przeniosła je do piwnicy, żeby nie padły łupem złodziei. Jak przyznaje, był to jednak za duży ciężar dla kobiet. Pani Koźlińska powiadamiała swoich zwierzchników o zniszczeniach na dworcu, ale bez skutku. Jej zdaniem, to młodzież jeżdżąca po peronach na deskorolkach przyczyniła się do odpadania płyt. Pracownice niejednokrotnie przeganiały stąd rolkowców, ale tak naprawdę brak jest należytej całodobowej ochrony. Być może nastąpił też błąd w sztuce budowlanej.

Zgodnie z reorganizacją obowiązującą od 1998 roku teren i obiekty dworca podzielone są pomiędzy trzech właścicieli. Za kasy biletowe odpowiada Naczelnik stacji Warszawa -Wileńska (!). Za infrastrukturę, czyli perony i tory – Zakład Nieruchomości, a jednej z sekcji tego Zakładu podlega sam budynek. W rozmowie telefonicznej Naczelnik Sekcji Aleksy Saliński, zapewnił mnie, że następnego dnia (tj. 17 kwietnia) powalone płyty zostaną przeniesione do piwnicy. Tyle tylko można zrobić (rzeczywiście, płyty zostały uprzątnięte). Na remont - przyklejenie płyt nie ma pieniędzy. Jak twierdzi pan Naczelnik, sytuacja kolei w całym kraju jest rozpaczliwa; nie ma funduszy nawet na awaryjne naprawy, konieczne dla zabezpieczenia życia. - Być może pojawią się jakieś fundusze w lipcu, sierpniu – wyraża nieśmiałe przypuszczenie mój rozmówca. Toalety dworcowe zostały zamknięte z braku ajenta. Mimo poszukiwań i ogłoszeń na razie nie ma chętnego (może za pośrednictwem „Gazety” uda się go znaleźć?), który podjąłby się ich prowadzenia.

Panie kasjerki mają nadzieję, że coś się wreszcie zmieni. - Budynek jest od dołu zagrzybiony i w końcu może się zapaść – mówią z niepokojem. Na razie robią co mogą, dbają o estetykę pomieszczeń. Chciałyby otrzymać nową roślinę do poczekalni. W ich imieniu zwracam się z taką prośbą do władz spółki „Rethmann – MZO”, w której strukturach jest dawny Zakład Zieleni Miejskiej. 


Część płyt rozkradziono