Wojciech Sobociński


Świder - rzeka wciąż dzika

Rezerwat „Świder” chroni 41 kilometrów rzeki, czyli blisko połowę jej biegu. Łącznie zajmuje powierzchnię 238 ha i jest jednym z większych rezerwatów w województwie mazowieckim. Dokładnie: na 170 rezerwatów przyrody utworzonych w tym województwie (stan z 1 września 2001 r.) zajmuje on pod względem wielkości 22 lokatę. Głównym celem jego powstania była ochrona krajobrazu rzeki wraz z zachowaną tu roślinnością i zwierzętami. W związku z tym nie wprowadzano zbyt rygorystycznych zakazów. Możliwe jest zatem uprawianie turystyki (pieszej, rowerowej i wodnej) i wędkarstwa. W rzece można się kąpać. Najważniejszym wydaje się być pozostawienie naturalnego jej charakteru, a temu nie zagraża krótkotrwały pobyt nawet większej liczby ludzi. Istnieją jednak pomysły na to, by wygląd Świdra zmienić diametralnie. Jednym z nich jest przegrodzenie koryta kilkoma nowymi jazami (podobnymi do tego, który ustawiono w Woli Karczewskiej). Tamy te podniosłyby wodę w rzece, a przez to pomogły w nawadnianiu łąk. Miałyby ponoć stać się również atrakcją turystyczną. W zbiornikach utworzonych przy zamkniętych jazach projektanci upatrują doskonałego interesu. Kąpieliska, wypożyczalnie kajaków, kawiarenki, restauracje itp. miałyby powstawać niemal jak grzyby po deszczu, zwiększając tym samym atrakcyjność turystyczną rzeki. 

Argumenty przytaczane przez pomysłodawców i osoby forsujące taką koncepcję zagospodarowania rzeki są doskonałym przykładem źle, a nawet bardzo źle pojętego rozumienia zagadnień ochrony przyrody, rozwoju turystyki i sensownego myślenia w ogóle. Dowody na to już są. Zbudowano przecież tamę w Woli Karczewskiej. Powstał tam również zbiornik wodny. Jednak ani kajaków, ani kafejek, ani nawet oznakowanego kąpieliska tam nie ma. Czemu? Odpowiedź jest prosta. Bo woda zgromadzona w tym zbiorniku nie nadaje się do pływania. Zamulone dno odstręcza nawet zagorzałych zwolenników budowania tam i jazów. W tym rejonie Świdra turystyka niemal zamarła. Bardzo niesympatyczny jest również widok tego, co pozostaje po zbiorniku, gdy okresowo wypuszcza się z niego wodę. Muł, szlam oraz długie warkocze glonów oblepiają wszystko, co odkryje woda. Ten widok zniechęca do ponownego odwiedzenia tego miejsca. Jeśli w ten sposób mamy dbać o rozwój turystyki i rekreacji w rejonie Otwocka, to mierny efekt z góry można przewidzieć. Tak więc pomysły zabudowy rzeki, łącznie ze zbiornikiem Bojary, planowanym w rejonie przecięcia rzeki z szosą Warszawa – Puławy (już poza granicami rezerwatu), należy włożyć raczej między kiepskie anegdoty niż poważne i odpowiedzialne projekty. Swoją drogą zastanawiam się, jak w ogóle może dojść do tego, by ktokolwiek, znający prawo i przepisy dotyczące ochrony przyrody w naszym kraju, wymyślał koncepcje tak niedorzeczne, jak te przytoczone powyżej. Zapewne tajemnicą (nie pierwszą i nie ostatnią związaną z przyrodą Otwocka i okolic) pozostanie sposób, w jaki doprowadzono do budowy jazu w Woli Karczewskiej na terenie istniejącego od lat rezerwatu. 

Wróćmy jednak do ujścia Świdra. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale rzeka ta jeszcze niedawno uchodziła do Wisły w zupełnie innym miejscu. Świder mijał bowiem Górki, a potem gwałtownie skręcał na północ i wił się równolegle do Wisły przez dobre dwa, a może i trzy kilometry. Dopiero mijając Świdry Małe wpadał do „królowej polskich rzek”. Dziś, jak wiemy, Świder wpływa do Wisły zaledwie kilkaset metrów za Górkami. Rzeki łączą się niemal prostopadle, a nie pod bardzo ostrym kątem, jak to było dawniej. Dlaczego? Oficjalnie i obiegowo zarazem powtarzana wersja mówi o przekopaniu nowego koryta dla ułatwienia prac przy budowie mostu na Świdrze w czasach budowy szosy łączącej Warszawę z Puławami (tzw. nadwiślanka). Było to w latach 70. XX wieku. Prawdą jest, że nowe ujście powstało właśnie wtedy. Jednak prawdziwy powód jego przekopania był zupełnie inny.

Jaki? Tego, choć wiem, zdradzić nie mogę. Tajemnicę zachowuję na prośbę moich informatorów. Być może kiedyś ujrzy ona światło dzienne. Na razie niech pozostanie otwocką zagadką. 

Fakt zmiany miejsca i sposobu ujścia Świdra do Wisły miał ogromny wpływ na dzisiejszy wygląd rzeki, jej przyrodę, a także bezpieczeństwo ludzi. Ostry zakręt w odcinku przyujściowym oraz niemal równoległe zbieganie się rzek sprawiało, że wody Świdra nie płynęły niegdyś tak szybko jak dzisiaj. Wolniejszy odpływ sprzyjał utrzymaniu innego poziomu wód w rzece, który był nieco wyższy (może nawet o 50 cm) niż po przekopaniu kanału ujściowego. Z tymi zmianami związanych jest wiele zmian w środowisku rzeki. Miały one szczególny wpływ na ryby. Według otwockich wędkarzy w ujściowym odcinku Świdra znajdowały się tarliska kilku cennych gatunków. Dzisiaj już nie istnieją. 

Warto wybrać się na wędrówkę brzegiem rzeki i za Górkami odbić na północ (prowadzi tamtędy szlak turystyczny), by zobaczyć, co pozostało ze starego koryta Świdra. Mimo, że wciąż jest ono wyraźne, to woda w nim już nie płynie. W zamian powstały zarastające roślinami starorzecza ze stojącą wodą. Czy taki stan pozostanie na zawsze? Być może nie. Zanim jednak rozwinę ten wątek, głos oddam hydrotechnikowi i ekologowi Januszowi Ludwiszewskiemu z Polskiego Klubu Ekologicznego koło „Otwockie Sosny”, który w koncepcji „Renaturyzacji odcinka ujściowego rzeki Świder” pisze, że w wyniku zmiany ujścia „powstał (...) kilkumetrowej wysokości uskok między nową podstawą erozyjną Świdra, czyli głęboko położonym w tym miejscu dnem Wisły, a stosunkowo niewiele zmienionym dnem Świdra. Jedynie od miejsca działającego aktywnie efektu krawędzi dno Świdra staje się ruchome, a turbulencje wywołane nurtem Wisły i jej dużą siłą unoszenia wpływają na jego niestabilność sięgającą (przy zróżnicowanych zwykle stanach wód w obu rzekach) do kilkudziesięciu metrów w górę przekopu. Stanowi to olbrzymie zagrożenie dla kąpiących się ludzi, którzy nieświadomi niebezpieczeństwa brodzą w ujściu Świdra. Piaszczyste dno płytkiej rzeki w miarę zbliżania się do Wisły zmienia się w piaszczystą pułapkę. W ten sposób w ciągu minionego ćwierćwiecza znalazło śmierć wiele osób.” Może to troszkę skomplikowane, ale najważniejszy jest fakt, że dno ostatnich kilkudziesięciu metrów Świdra jest niezwykle niebezpieczne. Znajduje się tam coś w rodzaju ruchomych piasków, które mogą pogrążyć w swych czeluściach nieostrożne osoby. Warto o tym pamiętać.

Wracając do pytania: czy Świder pozostanie zmieniony w swym ujściowym biegu? W latach 90. XX wieku powstała koncepcja przywrócenia rzece dawnego biegu. Pomysł narodził się w Otwocku, wśród ludzi związanych z Polskim Związkiem Wędkarskim oraz Polskim Klubem Ekologicznym. Poparcie dla koncepcji wyraziło Starostwo Powiatowe w Otwocku, a także Urzędy Miasta Józefowa i Otwocka. Sprawą wstępnie zainteresował się także Światowy Fundusz Na Rzecz Przyrody (WWF). I na razie na tym się skończyło. Ważne jednak, że znaleźli się ludzie gotowi pracować (nawet społecznie) na rzecz ochrony otwockiej przyrody. 

Z ujściowym odcinkiem Świdra wiąże się jeszcze jedna historia. W 1996 r. Przemysław Stolarz - warszawski lekarz, członek Straży Ochrony Przyrody i warszawskiego koła Polskiego Towarzystwa Zoologicznego, zapoczątkował akcję mającą na celu doprowadzenie do powiększenia rezerwatu „Świder” o odcinek leżący między mostem drogowym w Świdrach Wielkich a ujściem rzeki. Urzędnicy powołujący rezerwat „zapomnieli” o tym fragmencie rzeki. Zapewne było to związane z budową szosy. Jednak po zakończeniu prac o poszerzeniu rezerwatu nikt już nie myślał. Przemysław Stolarz zwracał uwagę na to, że brak utrzymania łączności rezerwatu z Wisłą jest niezgodny z zasadami Światowej Strategii Ochrony Przyrody oraz Krajowej Sieci Ekologicznej (ECONET). W ramach tej drugiej Świder zaliczony został do korytarzy ekologicznych o randze regionalnej. Łączy on południowe Podlasie z doliną Wisły, która z kolei jest korytarzem o znaczeniu międzynarodowym. Co więcej, pan Stolarz rozpoczął również szeroką kampanię na rzecz utworzenia rezerwatu „Wyspy Otwockie”. Miał on objąć ochroną wyspy wiślane oraz fragment międzywala, które są niezwykle ważnym lęgowiskiem ptaków. Akcję tę poparło sześć organizacji społecznych oraz 4260 osób. Przyniosła ona tylko połowiczny sukces. Nie udało się powiększyć rezerwatu „Świder”, ale utworzono rezerwat „Wyspy Otwockie”, a właściwie „Wyspy Świderskie”, bo taką nazwę zaakceptowano ostatecznie. Miało to miejsce w 1998 r., zaś ponowne jego powołanie miało miejsce w roku 2001. To drugie ustanowienie obszaru chronionego, było właściwie potwierdzeniem jego istnienia, a miało związek z niejasnym zapisem zawartym w nowej ustawie o ochronie przyrody. Rezerwat „Wyspy Świderskie” jest olbrzymi. Obejmuje zasięgiem aż 572,28 ha i jest trzecim co do wielkości rezerwatem w województwie mazowieckim. Część rezerwatu znajduje się w Otwocku, część w Karczewie.