Rozmowa z Wojciechem Dziewanowskim - radnym obecnej kadencji Rady Miasta Otwocka, dyrektorem Zespołu Szkół Ogólnokształcących przy ul. Gen. Filipowicza w Otwocku

„Nie umywam rąk”

Ewa Banaszkiewicz: Należał Pan do inicjatorów referendum gminnego, które odbyło się 11 lutego w Otwocku. Jak Pan ocenia jego wynik?

Wojciech Dziewanowski: To oczywiście porażka, chociaż nie można zapomnieć, że ponad 5 i pół tysiąca osób opowiedziało się za odwołaniem obecnych władz miasta. Ponad 3 tysiące osób podpisało się wcześniej na listach i to one zadecydowały, że do referendum w ogóle doszło. 

E.B.: Wzięło w nim udział mniej niż wymagane 30 procent upoważnionych do głosowania mieszkańców. Co Pana zdaniem spowodowało tak małą frekwencję?

W.D.: Gros ludzi powiedziało mi jasno, że następna ekipa, która dojdzie do władzy, nie będzie lepsza i nic się nowego w Otwocku nie zrobi. Zadecydowała niewiara w poprawę. Myślę, że jest to trend ogólnopolski.

E.B.: Czy rzeczywiście musiało dojść do takiej konfrontacji, dodajmy zresztą, że kosztownej?

W.D.: Od pierwszej sesji tej kadencji Rady Miasta dowiedziałem się, że należę do opozycji. Tak Przewodniczący Rady określił radnych, którzy startowali z listy Unii Wolności, SLD. Później dołączyła do tego grupa radnych startująca z listy AWS, która utworzyła „Porozumienie Solidarność”. Początkowe zachłyśnięcie się sukcesem przez zwycięski AWS doprowadziło do podziału władzy tylko pomiędzy członków tego ugrupowania. Tworzy to niebezpieczne sytuacje, takie jak np. pełnienie obowiązków przewodniczącego Komisji Rewizyjnej przez pracownika zakładu budżetowego, bezpośrednio podlegającego Zarządowi i prezydentowi Miasta. Pracownik ma kontrolować i oceniać szefa? Wszystkie decyzje zapadają w ramach AWS, która nadal ma większość i może przegłosować każdą uchwałę. Na sesji dyskutują tylko radni z opozycji, ponieważ klub AWS wszystko omawia wcześniej. Dochodzi nieraz do złych decyzji, jak np. przyjęcie negatywnego stanowiska Rady Miasta wobec prezydenta Kwaśniewskiego...

E.B.: A komisje Rady? Czy tam nie można zgłaszać swoich wniosków, dyskutować?

W.D.: Nie zawsze. Są komisje, gdzie tylko się obrażamy, kłócimy, nie umiemy dyskutować. Oczywiście nie wszystkie. Dobrze oceniam pracę Komisji Oświaty. Jej przewodniczący Jacek Hajdacki pracuje dobrze; ma swoją wizję, którą konsekwentnie realizuje. Uważam, że zrobił dobrą robotę, jeśli chodzi o sieć szkół i nowy podział wynikający z reformy oświaty. Trzyma rękę na pulsie i stara się reagować na nowe problemy, jak choćby to, że w Szkole nr 4 dzieci uczą się do późnych godzin wieczornych. Natomiast Komisja Gospodarki Miejskiej jest zbyt liczna. 27 osób nie może konstruktywnie rozmawiać, dyskusja przeradza się często w wymianę niepotrzebnych słów.

E.B.: Zarzuty wobec Zarządu Miasta często były ogólnikowe i niejasne. Czy mógłby Pan wymienić jego główne „grzechy”?

W.D.: Przede wszystkim nie rozwiązana sprawa spółki „Sater - Otwock”. Należy odzyskać od niej należne Miastu pieniądze.

E.B.: Jaka to kwota?

W.D.: Ponad dwa miliony złotych. Aktualną sytuację omówił na ostatniej sesji prezydent Dąbrowski. Dalej: faworyzowanie prywatnego inwestora w wyborze partnera do tworzonej spółki z naszym zakładem budżetowym, chociaż nieudane. Następnie - inwestycje priorytetowe w okolicach mieszkań czy domów radnych z klubu AWS.

E.B.: A Urząd? Na sesjach padały zarzuty, że urzędnicy za dużo zarabiają, że jest ich zbyt wielu?

W.D.: Nie uważam, że za dużo pieniędzy idzie na Urząd Miasta, ten budżet wcale nie jest rozdmuchany. Pieniądze gminne zżera reforma oświaty. Państwo pokrywa tylko podstawowe pensje, a wszystko inne, dodatki - gmina i chwała jej za to. Powiedzmy jeszcze o bazarach. Dobrze, że odebrano MZO administrowanie nimi i słuszna była decyzja Zarządu o przetargu na inwestora, ale zwlekano z tym bardzo długo. W ramach obecnego budżetu Miasta możliwe byłyby pewne korzystne przesunięcia, ale nie ma dyskusji na ten temat. 

E.B.: Skoro współpraca z tym Zarządem nie jest możliwa - co pisano w ulotkach - jak Pan widzi swoją dalszą pracę w Radzie, czy zamierza Pan złożyć mandat radnego?

W.D.: Nie, nie będę umywał rąk. Zostałem wybrany przez mieszkańców i dalej będę ich reprezentował. Jak do tej pory nikt nie liczył się z naszym zdaniem, ale wierzę, że możliwa jest zmiana. Uważam, że zawsze można się spotkać i porozmawiać. Oby tylko dyskusje były merytoryczne, a jak najmniej polityczne. Wysoko w tym względzie oceniam prezydenta Dąbrowskiego, który zawsze udziela konkretnych odpowiedzi. Niekiedy słusznie mówi, że nie mamy racji, ale przyczyna jest prosta - to on ma największy dostęp do informacji. Właśnie prezydent ma najwięcej danych o głównych aspektach funkcjonowania Miasta. Tu widzę dużą rolę prasy, która może informować o nich na bieżąco, o ile ma również do nich dostęp.

E.B.: Dziękuję za rozmowę.